Powrót

Średnio raz na miesiąc rzucam fotografię [WYWIAD]

Artykuł zgodny ze stanem prawnym na dzień: 2020-12-28

„Podobają mi się zdjęcia, które są technicznie niedoskonałe. Czasem jest to dzieło przypadku, bo fotograf pracował pod presją otoczenia, a czasem celowo posłużył się estetyką błędu. I takich zdjęć szukam. Pozornie brzydkich, ale mających jakieś głębsze znaczenie” – mówi Kamil Śleszyński, fotograf dokumentalista. W rozmowie poruszyliśmy kilka tematów związanych z fotografią, realizacją trudnych projektów, zdobywaniem wiedzy i łączeniem pracy zawodowej z pasją.

Jak zaczęła się Pana przygoda z fotografią? Co sprawiło, że wytrwał Pan przy aparacie i swoje hobby tak rozwinął, że jest Pan nagradzanym i poważanym fotografem?

 

Fotografią zainteresowałem się dosyć późno. Był rok 2006 i „cyfra” stawała się coraz bardziej powszechna. Pod koniec studiów koledzy powyciągali z szaf stare Zenity i wbrew panującym trendom nimi zaczęli fotografować. Ja też chciałem iść pod prąd i zacząć się doszkalać w zakresie fotografii analogowej i zacząłem podpatrywać tych kolegów. Imponowało mi to, że wszystko trzeba zrobić samemu - od naświetlenia filmu poprzez wywołanie go do wykonania odbitki. Pewnego dnia na popularnym portalu aukcyjnym kupiłem sobie własny egzemplarz Zenita. I tak zaczęła się moja przygoda z aparatem.

Przy fotografii wytrwałem, bo w pewnym momencie zdałem sobie sprawę, że tak naprawdę nic innego nie umiem robić. Nie mogłem już się cofnąć z tej drogi, mogłem tylko przeć do przodu. I choć średnio raz na miesiąc rzucam fotografię (śmiech) to za każdym razem do niej wracam.

 

Na co dzień, w pracy zawodowej, zajmuje się Pan zupełnie inną dziedziną, ma Pan rodzinę. Zapewne, nie łatwo jest znaleźć czas na zajęcia związane z fotografią? Jak łączy Pan różne obowiązki?

 

Staram się zachować równowagę pomiędzy tymi wszystkimi płaszczyznami. Mam ten komfort, że fotografii nie uprawiam zarobkowo. I jak już nad czymś pracuję, to są to głównie moje długoterminowe projekty dokumentalne. Przy takich projektach najwięcej czasu pochłania załatwienie różnych formalności, szukanie bohaterów i czasem to się ciągnie miesiącami, a same zdjęcia stanowią jedynie ułamek całego procesu. W chwili gdy mam już wszystko załatwione biorę w pracy urlop i w tym czasie staram się zmieścić ze zdjęciami. W organizacji bardzo pomaga mi moja żona Ula, która musi przejąć część obowiązków.

 

Dlaczego warto mieć hobby?

 

W moim przypadku jest tak, że muszę mieć płaszczyznę, na której mogę się twórczo realizować. I uprawianie fotografii daje mi taką możliwość. Warto, bo to swoista odskocznia. Coś, co burzy raz na jakiś czas rutynę – a ta, choć potrzebna, potrafi też działać deprymująco.

 

Czym jest dla Pana dobre zdjęcie?

 

To trudne pytanie i ciężko jednoznacznie na nie odpowiedzieć. Pewnie dla każdego dobre zdjęcie będzie czymś innym. Wydaje mi się, że po prostu musi mieć „to coś”. W dzisiejszych czasach aparaty cyfrowe są na tyle doskonałe, że wykonanie poprawnego technicznie zdjęcia nie sprawia już problemu. Podobają mi się zdjęcia, które są technicznie niedoskonałe. Czasem jest to dzieło przypadku, bo fotograf pracował pod presją otoczenia, a czasem celowo posłużył się estetyką błędu. I takich zdjęć szukam. Pozornie brzydkich, ale mających jakieś głębsze znaczenie.

 

Jaka magia kryje się za czarno-białym zdjęciem? W dobie kolorowych zdjęć HD, które każdy może zrobić swoim telefonem, co sprawia, że wiele osób chętnie sięga po zdjęcia w dawnym stylu? To tylko sentyment? Może coś więcej?

 

Fotografii uczyłem się na analogu. Przeszedłem drogę od aparatu małoobrazkowego przez średnioformatowy, aż doszedłem do wielkoformatowego aparatu 4x5 cala, którego używam do dziś. I nie jest to tylko sentyment. Jest to narzędzie które wymaga od fotografującego maksymalnego skupienia. Wszystkie parametry trzeba ustawiać ręcznie, ale obrazy które powstają ciężko wygenerować przy pomocy cyfrowego aparatu z ogólnie dostępnej półki cenowej, nawet w postprodukcji. Po prostu aparat wielkoformatowy daje niespotykaną plastykę obrazu. Wiele razy, ktoś mnie pytał po co taszczę ten ciężki sprzęt ze statywem i innymi akcesoriami, kiedy mógłbym pracę wykonać dużo lżejszym i bardziej poręcznym sprzętem np. telefonem komórkowym.

Oczywiście wiem, że są sytuacje, kiedy użycie takiego wielkoformatowego aparatu jest trudne albo wręcz niemożliwe i wtedy sięgam po aparat cyfrowy.

 

Jest Pan samoukiem. Jak uczył się Pan tego niełatwego rzemiosła?

 

Moim głównym źródłem wiedzy był Internet. Stamtąd uczyłem się podstaw fotografii. Zdobyte informacje starałem się wykorzystać w praktyce. Z Internetu też dowiedziałem się o istnieniu legendarnej agencji Magnum i agencji VII. Zdarzało się, że całymi dniami oglądałem zdjęcia wybitnych fotografów analizując je i rozkładając na czynniki pierwsze. Z perspektywy czasu była to trochę droga naokoło, bo materiał, który przyswajałem nie był w żaden sposób przefiltrowany, do wielu wniosków musiałem dojść sam. Po prostu w tamtym momencie nie miałem dostępu do osób, z którymi mógłbym przedyskutować temat fotografii.

W późniejszym czasie, już ze sporym zasobem wiedzy, trafiłem na warsztaty fotograficzne do Tomasza Tomaszewskiego, a kilka lat później na program tutorski do Agnieszki Pajączkowskiej i Krzysztofa Pacholaka w ramach TIFF Festival.

 

Jakie źródła wiedzy poleciłby Pan osobie, które chce się „przebranżowić” lub po prostu chce nauczyć się tej sztuki?

 

Myślę, że to zależy od osoby. Jak we wszystkim potrzebna jest odrobina samozaparcia. Ja jestem najlepszym przykładem, że fotografii można nauczyć się z Internetu, ale taka forma przyswajania wiedzy fotograficznej nie każdemu może odpowiadać. Dziś mamy też szeroki dostęp do różnego rodzaju kursów stacjonarnych. Trzeba mieć jednak świadomość, że wyniki nie przyjdą z dnia na dzień. Potrzeba na to czasu.

 

W swoich pracach fotograficznych podejmuje Pan trudne tematy. Co sprawia, że wybiera Pan akurat fotografowanie więźniów, trudnej młodzieży („Metanoia”) czy, temat wspaniały, ciąża, narodziny i pierwsze miesiące życia syna, ale w Pana ujęciu kryjący walkę, strach i w końcu sukces i radość („Prolog”)?

 

To, że wybieram tematy społeczne wynika głównie z tego, że z natury jestem introwertykiem. Do spotkania z drugim, nieznanym mi człowiekiem, potrzebuję ważnego pretekstu. W moim przypadku tym pretekstem stała się fotografia. Uważam, że nie mam cech charakteru, które są pożądane w pracy fotografa. Często jest tak, że muszę walczyć ze swoimi wewnętrznymi oporami i przekraczać granicę komfortu, żeby podjąć pracę nad jakimś projektem. Jest to dla mnie niezwykle trudne, ale z drugiej strony nauczyłem się też, że przekraczanie tych wewnętrznych granic przekłada się na jakość materiału, na to czy jest on szczery, czy też nie.

Wielu dokumentalistów zajmujących się ważnymi tematami społecznymi ma problemy z fotografowaniem swoich bliskich. Dla mnie również praca nad „Prologiem” była dużym problemem, nie mówiąc o późniejszym upublicznieniu tego materiału. Ale nie żałuję, że się na to zdecydowałem. Pomogło mi to też zbliżyć się do żony i syna. W końcu to nasz wspólny projekt, który bez nich, by nie powstał.

 

Czy chciałby Pan, aby zainteresowania fotograficzne (bo to przecież nie tylko zdjęcia, ale także książki fotograficzne „art book”, wystawy, konkursy) stały się głównym źródłem utrzymania (przejść na profesjonalizm, w znaczeniu zawodowym), czy jednak woli Pan to „trzymać” nieco z boku?

 

W obecnych czasach ciężko jest wyżyć tylko i wyłącznie z fotografii autorskiej. Wykonywanie zleceń komercyjnych, w pewnym sensie, ogranicza i narzuca inny sposób pracy, którego staram się uniknąć. Lubię mieć swobodę w podejmowaniu tematów, które mnie naprawdę interesują. Jeśli chodzi o tworzenie książek fotograficznych to grono odbiorców, przynajmniej w Polsce, jest dosyć ograniczone. Po prostu takie publikacje są dosyć drogie w produkcji, a co za tym idzie ich finalna cena też jest, że tak to nazwę „z wyższej półki” i nie każdego na nie stać.

 

Do czego Pan dąży jako fotograf? Stawia Pan sobie jakieś cele? Ma Pan ścieżkę rozwoju, czy stawia Pan na spontaniczność i tę kwestię zostawia losowi?

 

Jako fotograf dążę do tego, żeby zrobić jak najlepsze zdjęcie, takie pod którym z czystym sumieniem mogę się podpisać. Kiedy zaczynałem fotografować niczego nie planowałem. Po prostu robiłem różne rzeczy i czekałem na to, co los przyniesie. Dziś, kiedy zaczynam pracę nad jakimś projektem, już od samego początku wszystko planuję, począwszy od znalezienia tematu i bohaterów aż po formę i ewentualne miejsca prezentacji zdjęć. Nie zawsze udaje mi się wykonać plan w 100%, ale moim zdaniem już na początku warto wiedzieć, co się chce osiągnąć.

 

Kamil Śleszyński (1982)fotograf dokumentalista, twórca książek fotograficznych. Jego praca koncentruje się na złożonych tematach związanych z izolacją społeczną i tożsamością. Mieszka i pracuje na Podlasiu. https://kamilsleszynski.com/

 

Fot. Kamil Śleszyński, Urszula Śleszyńska.

 

Rozmawiał Wojciech Napora (Zielona Linia 19524, Centrum Informacyjne Służb Zatrudnienia)

 

 

 


Uwaga! Wszystkie treści i materiały zamieszczane na portalu www.zielonalinia.gov.pl, opracowywane przez grupę redakcyjną, mają charakter informacyjny. Redakcja portalu dokłada wszelkich starań, aby informacje w nim zawarte były rzetelne i wiarygodne. Nie stanowią one wiążącej interpretacji przepisów prawnych.

Zobacz podobne artykuły:

  • Przerwy w pracy
    Od czego zależy długość i ilość przerw w pracy? Czy czas odpoczynku zawsze wlicza się do wymiaru czasu pracy? Kto może skorzystać z dodatkowej przerwy? Odpowiadamy.

  • Praca zdalna – czy pracodawca musi wyrazić na nią zgodę?
    O możliwość wykonywania pracy zdalnie musi zawnioskować pracownik oraz otrzymać zgodę pracodawcy. W jakich przypadkach pracodawca może nie wyrazić zgody i odrzucić wniosek pracownika? Sprawdź!

  • Zmiana wymiaru czasu pracy lub ilości godzin cudzoziemca
    Czy pracodawca może powierzyć wykonywanie pracy cudzoziemcowi w wyższym wymiarze czasu pracy lub w większej liczbie godzin niż określona w dokumencie legalizującym wykonywanie pracy? To pytanie, które często zadają osoby zatrudniające cudzoziemców. Odpowiadamy i wyjaśniamy.

  • Praca zdalna – przydatne informacje dla pracowników i pracodawców
    Przepisy dotyczące pracy zdalnej, zawarte w Kodeksie pracy, weszły w życie na początku kwietnia 2023 r. Ze względu na ich nowy charakter, wymagają wyjaśnienia. Odpowiadamy na niektóre wątpliwości dotyczące pracy zdalnej. Powinny one zainteresować zarówno pracodawców, jak i pracowników.

  • Praca zdalna. Co warto wiedzieć?
    Pod koniec kwietnia 2023 r. weszły w życie znowelizowane przepisy Kodeksu pracy, które umożliwiają świadczenie pracy zdalnej. Gdzie może być wykonywana taka praca? Czy wymiar etatu lub zmiana pracodawcy mają wpływ na limit dni okazjonalnej pracy zdalnej? Czy pracowników zdalnych może obowiązywać kontrola trzeźwości? Odpowiadamy.

  • Niepełny wymiar etatu a uprawnienia pracownicze
    Jak zatrudnienie w niepełnym wymiarze czasu pracy wpływa na staż pracy, od którego zależą uprawnienia pracownicze? Odpowiadamy.

  • O zmianach w przepisach prawa pracy cz. 2 [WYWIAD]
    Początek 2023 r. stał pod znakiem uchwalania i wprowadzania w życie wielu nowych przepisów prawa pracy. O najważniejszych zmianach w Kodeksie pracy rozmawialiśmy z Przemysławem Workiem, rzecznikiem Okręgowego Inspektoratu Pracy w Warszawie, starszym inspektorem pracy. W drugiej części naszej rozmowy poruszyliśmy m.in. tematy dotyczące pracy zdalnej, kontroli trzeźwości i zatrudniania obywateli Ukrainy.

  • Praca zdalna – zmiany w Kodeksie pracy
    Na uregulowanie zasad dotyczących pracy zdalnej czekało wielu pracowników i pracodawców. Przepisy w tym zakresie wchodzą w życie 7 kwietnia 2023. Podpowiadamy, jakie zmiany przyniesie nowelizacja Kodeksu pracy.

  • Potrzebujesz dostępu do starszych informacji? Skorzystaj z naszego Archiwum wiadomości.

    Pokaż/ukryj panel komentarzy